Odcinek 13


GTAthegame
autor: sdr · data: 28.04.2006
- Co tak wcześnie? - zapytał pracownik sklepu - Gdzie Mike i Daniel?
- Ekhmm... Wczoraj mieli wypadek i wylądowali w szpitalu.
- Oj. No nic, życie. Wchodźcie.
Przymknął drzwi z powrotem, poodmykał wszystkie zamki zabezpieczające wejście i po chwili droga do bogactwa stała otworem. Spokojnie przekroczyliśmy próg, zachowując się jak gdyby nigdy nic. Podeszliśmy do skarbca. Właściciel otworzył go i zaczął pakować pieniądze do walizek. Gdy skończył, ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Nagle przykucnąłem udając, że rozwiązała mi się sznurówka.
- Zanieś kasę do wozu. Zaraz dojdę. - krzyknąłem do Phil'a.
- OK.
Zrozumiał, że to tylko pretekst do zostania dłużej na zapleczu. Podbiegł do Securicar'a i wrzucił walizki na tył. Kiedy wrócił, wstałem i rzuciłem hasło:
- To napad!! Dawać złoto!
Pracownicy będący cały czas na celowniku, posłusznie pakowali świecidełka do rzuconego im worka. Spojrzałem na zegarek, zostało tylko nieco ponad 30 sekund do przyjazdu prawdziwego konwoju. Widząc, że worek był zapełniony już mniej więcej w połowie, krzyknąłem:
- Dobra, koniec czasu. Dawać ten worek...
Jeden z ludzi podszedł do mnie i podał kawał szmaty wypełniony błyszczącym kruszcem. Popatrzyłem na Phil'a.
- Widzieli nas. - rzekł.
Skinąłem głową, potwierdzając tym samym jego ideę. Otworzyliśmy ogień w kierunku personelu i już po chwili w pomieszczeniu nie było żywej duszy - oprócz nas oczywiście. Nagle usłyszałem pisk opon na placu. Podniosłem wór, a następnie pobiegłem za Phil'em na zewnątrz.
- O shit! - krzyknął.
Jack właśnie wjeżdżał opancerzonym furgonem na główną drogę.
- Cwel, wykiwał nas. - stwierdziłem - Chyba tak tego nie zostawimy.
- I tak musimy spieprzać, zaraz zwalą się tu psy.
Wybiegliśmy na ulicę, stanąłem tuż przed nadjeżdżającym motocyklistą. Zahamował z piskiem opon...
- Jak łazisz pacanie??!
Podszedłem do niego, zasadziłem w mordę z łokcia i dosiadłem maszyny. Phil wskoczył za mną. Jack nie odjechał daleko, jeszcze było go widać. Popędziliśmy za nim, zostawiając młodego kozaka rozłożonego na asfalcie. Mój pasażer miał teraz podwójne zadanie. Na kolanach trzymał łup, a z miotaczem ołowiu w ręce musiał zatrzymać uciekiniera. Wypuścił w stronę furgonu kilka serii, udało się przebić opony - dla chcącego nic trudnego :) Zdrajca, nie mając większych szans na ucieczkę, zatrzymał wóz i wysiadł.
- Jack, gnido. Chciałeś spierdzielić z naszą kasą??
- Nieee... Ja... ja tylkko, ja wiedziałem, że zaraz przyjadą. Chciałem ukryć kasę, a potem zadzwonić do was...
Phil wycelował w wystraszonego Jack'a.
- Łżesz idioto! Chciałeś zgarnąć wszystko.
Na ziemię spadła struga łusek z automatu. Ciało kłamcy, bezwładnie osunęło się po karoserii auta. Musieliśmy teraz skombinować jakiś samochód. Securicar był cały podziurawiony, a motor jest za mały żeby przewieźć nim worek złota i dwie walizki. Niedaleko, zauważyłem stojącą na postoju taksówkę. Zabraliśmy wszystko i podbiegliśmy tam. Kierowca, najwyraźniej zadowolony z kolejnych klientów, wyszedł nam na powitanie. Phil wskoczył z całym łupem na tył, a ja usadowiłem się z przodu.
- Do Rockford, szybko!
Ruszyliśmy. Taksówkarz chyba skumał o co chodzi, bo naprawdę starał się, aby jak najszybciej dojechać na miejsce. Po jakichś ośmiu minutach zatrzymaliśmy się przed "bazą" Phil'a.
- To by było na tyle, dzięki. - powiedziałem do kierowcy.
- 9 dolców się należy... - odrzekł bezczelnie.
- Hmm... Wydaje mi się, że nie możemy tym razem zapłacić.
Wyciągnąłem gnata i rozwaliłem gościa. Nie żebym żałował mu tych paru zielonych, ale w końcu mógł rozpoznać nasze twarze. Wysiedliśmy, Phil otworzył bramę, a potem swój dom (jeśli tak to można nazwać). Zaczęliśmy liczyć. W przytarganych walizach było jakieś $60000. Do tego należało jeszcze doliczyć wartość zrabowanego złota. Byłem zadowolony. Wreszcie miałem wystarczająco dużo szmalu, aby wynieść się z Liberty City na dobre.

CDN
Materiał pochodzi ze strony https://www.gtathegame.net
Oryginał znajdziesz pod adresem https://www.gtathegame.net/?nr=53