Odcinek 12


GTAthegame
autor: sdr · data: 21.04.2006
Byłem trochę zdezorientowany. Wróciłem w okolice "składu broni" Phil'a, policji już tam nie było. Rozejrzałem się, równie podejrzliwie, jak wczoraj w barze. Po okolicy nie kręciły się żadne, dziwne typy. Wszedłem przez bramę, na placu było pusto. Zbliżyłem się do budynku, w którym Cassidy zwykł przebywać, gdy nie grzebał przy swoim wozie. Zajrzałem przez okno, jednak wewnątrz nie było nikogo. Nagle za plecami usłyszałem głos:
- O, Matthew! Dobrze cię widzieć.
To był Phil. Wchodził właśnie na plac, w ręce trzymał jakąś reklamówkę.
- Fajnie, że jesteś cały.
"Skąd ja to znam" – pomyślałem.
- Ponoć w Newport była niezła zadyma kiedy tam jechałeś. Zapuszkowali kilku żółtków.
- No, a co z tobą? – spytałem.
- Jak widać, jestem cały... Zabrali mnie ze sobą, ale skończyło się na przesłuchaniu.
- Spoko...

Wszedł do swojego domu, rzucił reklamówkę na stół. Następnie wrócił i widząc, że czekam na niego, kontynuował rozmowę:
- Dobra. Widzę, że coś cię do mnie sprowadza brachu.
- W sumie to tak. Widzisz...
- Wal śmiało.
- Odebrałem kasę od Ray'a. W nocy wypiłem trochę w barze i rano okazało się, że ktoś mnie obrobił. Jestem spłukany...
- Heh. Nie żebym się cieszył, ale akurat jest pewna robota do zrobienia.
- Hmm... Słucham.
Phil przeszedł na drugi koniec placu, do garażu. Otworzył go i weszliśmy do środka. Wewnątrz stał zaparkowany Securicar. Cassidy odwrócił się do mnie.
- Razem w kumplem Jack'iem, robimy jutro skok na sklep jubilerski w Aspatria. Jeśli chcesz, możesz się załapać, bo potrzeba jeszcze kogoś do broni. Jack prowadzi wóz, ja wynoszę łup, a ty pilnowałbyś personelu.
- No, brzmi interesująco..W. Wchodzę w to.
- Oczywiście dzielimy się po równo.
- Jasne. Powinno wystarczyć na bilet lotniczy.
Już wiedziałem, że w Liberty City nie mam przyszłości. Muszę się stąd jak najszybciej wynieść i rozpocząć nowe życie gdzie indziej.

Następnego dnia

Gdzieś w pobliżu nastąpiła silna eksplozja. Zerwałem się z tylnej kanapy Patriota, w którym spałem tej nocy. Wysiadłem, złapałem za spluwę i wystawiłem głowę z garażu. Za skrzyniami ktoś się kręcił. Podszedłem skulony, odwróciłem się i zaskoczyłem postać.
- Cholera, Phil! Co ty odpierdzielasz?
- To co zwykle... – odpowiedział spokojnie.
- To ty robisz takie fajerwerki? Druga ręka też ci nie potrzebna?
- Hehe... Dobre.
Schowałem pistolet do kabury. W tym momencie otworzyła się brama i do składu zajechała stalowoszara Manana. Wysiadł z niej niski, przysadzisty brunet. Facet otworzył bagażnik, po czym wyjął z niego całkiem sporą torbę. Uginając się pod jej ciężarem podszedł do nas.
- Hej Phil.
- Cześć. Jak leci?
- W porządku – odpowiedział i spojrzał na mnie.
Minęła dobra chwila, zanim Cassidy zrozumiał.
- Aa! To jest Matt Carter. Szukał jakiejś roboty, więc zaproponowałem mu, żeby dołączył do nas.
- Dobra – zwrócił się do mnie Jack - niech Phil ci wszystko wyjaśni, żeby nie było niedomówień.
- Już to zrobiłem – wtrącił Cassidy.
- OK, to jak? Zostawię tu sprzęt i wrócę później. O 17:30 na tyły sklepu przyjeżdża Securicar z uzbrojonymi po zęby strażnikami. Będziemy wcześniej, przebierzemy się, wejdziecie do środka i właściciel sam odda wam utarg. Potem Phil pójdzie do wozu, zostawi kasę, wróci i zgarniecie resztę świecidełek. Dwie minuty po nas, przyjedzie prawdziwy wóz, więc trzeba się sprężać. Jeśli będzie tak jak planowałem, to sprzątniemy w sumie jakieś $70000.

Późnym popołudniem...

Przebrani w niebieskie mundury pracowników firmy ochroniarskiej, zapakowaliśmy się do opancerzonej furgonetki. Jeszcze raz sprawdziłem broń, była naładowana, wszystko wyglądało w porządku. Ruszyliśmy w stronę naszego celu. Jack wjechał do wąskiej uliczki, prowadzącej na zaplecze sklepu jubilerskiego. Zatrzymaliśmy się. Phil wysiadł pierwszy, ja wyskoczyłem zaraz za nim. Podeszliśmy do drzwi, zapukałem. Po chwili oczekiwania pracownik sklepu uchylił grube, stalowe wrota.

CDN
Materiał pochodzi ze strony https://www.gtathegame.net
Oryginał znajdziesz pod adresem https://www.gtathegame.net/?nr=51