Odcinek 5


GTAthegame
autor: sdr · data: 03.03.2006
Łuski sypały się na ziemię strugami. Chyba wzięliśmy trochę za mało sprzętu, bo amunicja już i tak po części zużyta na blokadzie policyjnej, zaczęła się kończyć. Chris zadzwonił po wsparcie. Udało się nam zlikwidować cztery wozy wroga, jednak nasz Rumpo też poszedł do kasacji. Zostaliśmy zmuszeni do ukrywania się za kontenerami i naprzemiennego ostrzeliwania Kartelu. Jedni nawalali ołowiem, a drudzy uzupełniali magazynki. Kilku naszych oberwało. W końcu został zdjęty ostatni z przeciwników. Przyjechały posiłki – zabraliśmy rannych do furgonetek i zmyliśmy się z miejsca zdarzenia, pozostawiając na straży towaru kilku sprawdzonych chłopaków.

Dwa dni później...

Dostałem przeniesienie. Pepper załatwił mi mieszkanie niedaleko bistro, ale wciąż w Saint Mark's. Nie było wielkie, ale za to własne i nie nasuwało skojarzeń, jak wtedy gdy zajmowałem pokój nad lokalem Forellich. Po południu, dostałem na pager info, że jest kolejna robótka. Miałem pojawić się zaraz w Trenton, pod żółtą tablicą informacyjną Portland. Bez chwili zwłoki, zbiegłem na dół i wsiadłem do mojego Sentinela. Na miejscu czekał znajomy Chrisa – Max Cameron. Okazało się, że dziś na Staunton Island ma odbyć się rozprawa w ważnej dla rodziny sprawie. Niejaki Jack Tomson, adwokat przeciwnika, jest naprawdę dobry w tym co robi i szef trochę obawia się przegranej. Najlepiej, żeby Tomson w ogóle nie dotarł do budynku sądu. Trzeba mu tylko w tym pomóc.

Postanowiłem go namierzyć, okazało się, że akurat siedzi w domu – pewnie odpoczywa przed pracą. Za godzinę powinien stawić się w sądzie, więc pewnie niedługo wyjdzie z nory – nie miałem za dużo czasu. Aby nie nahałasować zbytnio, zamontowałem tłumik. Usiadłem na ławce przed wyjściem z budynku Jack'a, mając jego samochód cały czas na oku i wyjąłem gazetę. W końcu wystawił łeb z kryjówki. "Cholera! A ta, co tu robi?" – pomyślałem, gdy zobaczyłem z nim jakąś kobiecinę. Pewnie była jego żoną. Czyżby chciał pokazać, jak wygrywa kolejną sprawę? Cóż, nie mogę zostawić świadków... Gdy wsiedli do auta, podbiegłem z gnatem zawiniętym w gazetę. Zapukałem grzecznie w szybę. Uchylił, a wówczas ja zapytałem:
- Dzień dobry, czy zechciałby Pan zakupić najnowszy numer tygodnika "Liberty Week"?
- Nie, dziękuję. Już mam...
- A, to trudno. Przepraszam...
Nacisnąłem spust. Kulka dla Tomson'a, kulka dla babki.
- ...i życzę miłego dnia.

Wróciłem do wozu. Przypomniało mi się o tym gliniarzu - Dick'u, którego straszyłem kilka dni temu. Sukinsyn pewnie puścił parę i dlatego pały trafiły na nas, a nie na Kolumbijczyków. Trzeba z nim "pogadać"... Odpaliłem silnik i ruszyłem z powrotem w kierunku bazy. Kawiarnia Metropolitan Cafe mieściła się w Portland View, więc miałem po drodze. To była godzina, o której Dick, zwykł w przerwie na lunch popijać sobie kawkę. Zatrzymałem wóz przed lokalem. Uchyliłem drzwi i wystawiłem głowę, aby zerknąć czy aby na pewno go zastałem. Zdrajca najwyraźniej spostrzegł mnie, bo zrezygnował z gorącego napoju i w pośpiechu ruszył do drzwi. Wybiegł na zewnątrz udając, że mnie nie widzi.
- Dick! Nie poznajesz...
W tym momencie gnój odwrócił się, wyciągnął spluwę i oddał w moim kierunku dwa strzały...
- Sukinkot! – krzyknąłem i wskoczyłem do auta.
Widać, mój przeciwnik nie był za dobrze przygotowany na taką sytuację, bo szybko skończyła mu się amunicja :) Zaczął uciekać w uliczkę. Uruchomiłem silnik wozu i z piskiem opon ruszyłem za nim. Słaby był w biegach. Nie nawiał daleko, a że uliczka była stosunkowo wąska, nie miał gdzie się ukryć. Docisnąłem gaz i po chwili cwaniak staczał się z maski mojego Sentinela. Zjechałem trochę, żeby można było otworzyć drzwi. Zabrałem klamkę i podszedłem do ledwo żywego gliniarza...
- Nie zabijesz policjanta... – mruknął.
- Jak mam cię nie zabić? Wystawiłeś Forellich policji. Poza tym podziurawiłeś mi wózek, a twoja chrzaniona krew spływa po moim zderzaku. Co ja powiem szefowi? – trzymając go na muszce, zabrałem wypchany portfel – Parę tysiączków tu będzie. Na malowanie powinno wystarczyć... Dzięki.
Podarowałem mu trochę ołowiu i odjechałem.

Nie wypadało się pokazywać na mieście z takim autem, więc zajechałem jeszcze do lakiernika. Suma z portfela Dick'a okazała się wystarczająca, ale i tak odbiór najwcześniej za trzy dni... Byłem bez pojazdu. Nie pozostało mi nic innego jak tylko napisać do Chrisa, żeby przyjechał po mnie...

CDN
Materiał pochodzi ze strony https://www.gtathegame.net
Oryginał znajdziesz pod adresem https://www.gtathegame.net/?nr=44