Odcinek 3


GTAthegame
autor: sdr · data: 17.02.2006
Mój "nauczyciel" Pepper wszedł na salę pewnym krokiem i nie kryjąc zadowolenia oznajmił, że szykuje się kolejna robota. Miałem, przejechać się do Portland View. W kawiarni Metropolitan Cafe, naprzeciw posterunku małą przerwę zrobił sobie Dick – policyjna wtyka Forellich. Gościu ostatnio coś się małomówny zrobił, więc miałem sprawdzić czy z jego narządem mowy wszystko w porządku i wnieść ewentualne poprawki. Gdy już wiedziałem wszystko, Chris zwrócił się do mnie:
- I nie zapomnij na koniec odwiedzić warzywniaka, ha ha ha!
- Jasne... – syknąłem z wyraźnym niezadowoleniem.
Akurat nie miałem ochoty na maltretowanie starców. Lepiej by było, gdyby tym razem miał całą sumę.

Jak na złość, wszystkie wózki były w użyciu. Tym samym zostałem zmuszony do pieszej wędrówki. Całe szczęście, że do Portland View nie było daleko. Jeszcze raz sprawdziłem czy na pewno zabrałem ze sobą cały niezbędny osprzęt, i ruszyłem w kierunku kawiarni. Po jakichś dziesięciu minutach, dotarłem na miejsce. Zajrzałem nieśmiało przez szybę wystawową i spostrzegłszy, że rozmówca już na mnie czeka wszedłem do środka. Dick'i siedział spokojnie sam, przy stoliku pod ścianą i delektował się dopiero co zaparzoną kawką. Podszedłem powoli do niego i zapytałem czy mogę się dosiąść.
- Czy ja pana znam? – zapytał zdziwiony.
- Dzień dobry. Jestem reporterem "Liberty Tree" i chciałbym zadać panu kilka pytań. To nie zajmie wiele czasu...
- No dobrze. Mam chwilkę, niech pan siada.
- Dziękuję, naprawdę będę się streszczał.

Rozpiąłem płaszcz i zająłem miejsce tuż obok niego. Następnie nachyliłem się w jego stronę i zniżając głos do tonu nie słyszalnego przez innych klientów, zacząłem wykład.
- Słuchaj dupku – wyjąłem spod płaszcza spluwę, a następnie przystawiłem mu ją do boku – Pan Forelli jest niezmiernie ciekaw, co nowego słychać na posterunku...
- Jestem gliną...
- Zamknij się. Wiem i gówno mnie to obchodzi. Gadaj co się święci, albo przewietrzę ci żołądek.
- Dobra, dobra. Powiem, tylko spokojnie... W przyszłym tygodniu, w poniedziałek do portu zawija statek z Kolumbii. Ponoć na pokładzie ma być całkiem spory kawałek surowca do produkcji SPANK'u. Kartel pewnie będzie chciał odebrać towar. Federalni już wiedzą. Zainteresowali się też ludzie z biura DEA...
- Bardzo interesujace. Mów dalej.
- Eee... To by było na tyle...
- Nie wierzę – przycisnąłem mu giwerę jeszcze mocniej. Gostek, aż podskoczył ze strachu.
- W tą sobotę, planujemy nalot na wasz klub nocny. Komisarz Harris ma nadzieję zgarnąć kilku dealerów.
- Marzenia są za darmo... Dobra policjanciku. Nie mam za wiele czasu, ale powiem ci coś.
- Słucham?
W tym momencie chwyciłem jego filiżankę i wciąż jeszcze gorącą kawę, wylałem mu prosto na twarz. Wrzasnął głośno. Podniósł się, ale zaraz usadziłem go z powrotem na miejscu.
- Ooo. Przepraszam pana najmocniej. Tak mi przykro – krzyknąłem, udając że staram się mu jakoś pomóc – Masz składać meldunki dwa razy w tygodniu. Jak znowu postanowisz przycichnąć, to wyrwę ci ten języczek i już nigdy nie poczujesz smaku kawy, ok?
- Taaa...
- Nie słyszę!
- Tak, jasne. Jak będę coś wiedział to zadzwonię.
Wstałem i wyszedłem z kawiarni.

Zaraz po opuszczeniu przytulnego, schowanego w przejściu między dwoma budynkami lokalu, swe kroki skierowałem w stronę dzielnicy chinioli. Dla dziadka sprzedającego arbuzy, pomidorki i inne duperele, nadszedł czas rozliczenia.
- Dzień dobry. Jak idą interesy?
- Nie najlepiej, szkoda gadać.
- Masz kasę? Dzisiaj ostatni termin – rzekłem z politowaniem.
- Przejdźmy na zaplecze panie Carter.
Weszliśmy na tyły sklepiku, tak że nikt z ulicy nas nie widział. Staruszek podszedł do swojego biurka. Wysunął szufladę i wyjął z niej plik banknotów. Drżącymi rękami podał mi je, przeliczyłem na szybko. Brakowało czterech stówek...

CDN
Materiał pochodzi ze strony https://www.gtathegame.net
Oryginał znajdziesz pod adresem https://www.gtathegame.net/?nr=42